niedziela, 1 października 2017

Euro vs ameritrash

(ho... nie zauważyłam, że nie dodałam tego posta, więc sobie wisiał jako wersja robocza od paru miesięcy...)

Grałam w kilka nowych gier. W tym - dzień po dniu - w rasowe euro (Uczta u Odyna Rosenberga) oraz w ameritrash (Runewars). W obu niezmiernie doceniam mechaniki, sposób wymuszania strategii i dostosowywania się do niej. Obu dałam wysoką ocenę na BGG. Obie są długie i mózgożerne. Ale w jedną jeszcze kiedyś zagram, a w drugą - niemal na pewno - już nie. Chwilami samą siebie zdumiewam. 

Doceniam Runewars. Naprawdę, jako gra jest cholernie dobrze przemyślana i zostawia - poza uczuciem zmęczenia długością gry, tak jak u wzmiankowanego Rosenberga - poczucie, że to naprawdę działa (nawet jeśli nie ogarniasz wszystkiego przy grze po raz pierwszy). Podoba mi się zróżnicowanie jednostek podstawkami i wynikające z nich na kartach Fate (Losu?) różne "prawdopodobieństwo" trafienia (i w ogóle różnorodność użycia tych kart!). Podoba mi się sposób zbierania zasobów na dialach - i rekrutacji - i zagrywania rozkazów z bonusami za wzrastającą kolejność zagranych kart. Podoba mi się wyodrębnienie Herosów jako siły, która przemieszcza się jakby obok głównej osi gry, a jednocześnie coś tam ma do powiedzenia. Podoba mi się wprowadzenie kart Sezonów i licytacji. Ale...

Ale podczas gry czułam się wyczerpana. Nawet nie tyle mnogością zasad (mikrozasad, wynikających z ras obecnych w grze, ulepszeń rywali itp...) ile samym uczuciem, że zaraz ktoś mnie może zaatakować, że ja chyba powinnam zaatakować... To zupełnie inny rodzaj interakcji niż w grach, które najbardziej cenię; w których jak już występuje atak, to jest na tyle abstrakcyjny, że zupełnie nie czuję tego jako atak na siebie (np. na jednakowych jednostkach, których jest dużo i raczej łatwo się poruszają/zmieniają/będą zastąpione, na przykład w Yinsh czy Ankh-Morpork) albo łatwo jest kontrowalny (np. w Taluvie, jeśli uznać domki za jednostki - przez ułożenie planszy bądź samotnych chatek).

Z podobnego powodu nie lubię Gry o tron (acz tam dochodziła jeszcze spora warstwa metagry-polityki nad stołem), rzadko grywam w Cyklady, Chaos w Starym Świecie sprzedałam (acz do niego miałam głównie inne wąty związane z balansem).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz