sobota, 18 kwietnia 2020

Her Story

Her Story to fascynująca gra. Detektywistyczna z naprawdę fajnym poczuciem żmudności pracy i wyciągania wniosków z tego, co się widzi i słyszy, ...i z tego, czego się nie widzi. I nieważne, ile odkryjesz, tak naprawdę wszystko sprowadzi się do interpretacji. Są przesłanki za jednym lub drugim rozwiązaniem. Pytanie, które będą bardziej przekonujące? Czy którekolwiek?

Spoilers ahead.

Dostałeś dostęp do bazy nagrań z przesłuchań Hannah Smith w związku z jej mężem. Przeglądając kolejne filmiki - odpowiedzi kobiety na niesłyszane pytania - szybko odkrywasz, że facet nie żyje (acz jego ciało znaleziono dopiero po pierwszej wizycie kobiety), i że Hannah zachowuje się... dziwnie. Są małe drobiazgi. Wezwana dzień po dniu pierw ma limo pod okiem, potem nie ma, a spytana o to rzecze "szybko blakną, taki mam metabolizm", dotykając... niewłaściwego policzka. Nie mówi nic do policji na temat innej osoby, a jednak policja sama zaczyna wypytywać, czy ona nie ma przypadkiem bliźniaczki?

A jednocześnie historia przytaczana przez Eve jawi się tak nieprawdopodobna, jak z bajek, które Hannah tak lubi. Pojawia się masa pytań, na które gra nie daje odpowiedzi, by wyrobić sobie zdanie - za sprytną zagrywką/problemami psychicznymi Hannah czy za istnieniem Eve.
Czy istniała położna Florence, która mieszkała w pobliżu Smithów i przyjmowała narodziny Hannah/Hannah i Eve? Czy dało się ustalić czas zgonu Simona i czy czas wizyty w szpitalu rzeczywiście wykluczała kobietę z bycia zabójcą? Czy odciski palców pobierane dzień po dniu są zgodne, czy należą do różnych osób? Czy słowa, które gracz dostaje na czacie "na koniec gry", tyczą się Hannah, Eve czy Hannah&Eve w jednym ciele?

IMO najważniejsze argumenty: (+ za 2 osobami, - za rozdwojeniem osobowości)
-- prawdopodobieństwo życia przez Eve przez lata w domu Hannah i nikogo, kto by zauważył, że jest ich dwie
-- paralele między historią Eve a baśnią, i ciągły motyw lustrzany (anti-glare filter i reversi xD)
+ tatuaż 
++ wizyta w szpitalu
++ fakt, że to policja pierwsza pyta o bliźniaczkę
++ limo
+ ciąża?
+ narzędzie zbrodni - nieodnalezione, drugie lustro? (acz może wykonał je dla kochanki?)
+/- tap code (to tbh nie przemawia za niczym, nie ma za bardzo sensu w żadnej wersji... najbardziej chyba przychylam się do tego że stukająca Hannah robiła to dla dziecka, które kiedyś będzie oglądać te nagrania, albo że stukała cokolwiek co umiała i był to kolejny objaw załamania)
Obojętne:
* śmierć rodziców Hannah
* wybór trunków
* rozstrzał umiejętności (śpiewająca Eve!)
* February
* dotknięcie policzka - nie tego, który miał limo, bo przecież i tak uznawała się za odbicie Hannah... ale sama też przyznaje, że za młodu nie pozwalały sobie na takie błędy, zrobiłyby sobie identyczne limo
* wariograf


Dowolna odpowiedź podstawowe pytanie - czy Eve istnieje jako osobna osoba? - budzi szereg kolejnych. Jeśli nie istnieje, czy to wszystko było wyreżyserowane, by uniknąć konsekwencji prawnych, czy też było skutkiem załamania psychicznego Hannah? I niezależnie od tych opcji - czy Simon zdawał sobie sprawę z kondycji Hannah, czy podejmował z nią jakąś grę, udając, że Eve jest kimś innym? A jeśli Eve została wymyślona świadomie, czy Hannah celowo ubrała blond perukę dla Simona?
A jeśli Eve istnieje, co to oznacza dla Hannah? "My sister is gone", mówi na końcu. Czy ma na myśli, że Hannah zaszyła się gdzieś i nigdy nie zostanie odnaleziona przez policję? Czy też... postarała się, by jej ciało nie zostało znalezione, a - dzięki potwierdzeniu przez policję, że są dwiema różnymi osobami - nie może obawiać się, że zostanie aresztowana jako Hannah...

poniedziałek, 16 marca 2020

Dziennik kwarantAnny

Dziennik kwarantAnny
Pomyślałam sobie, że za parę miesięcy, jak koronawirusowa panika minie, ciekawie będzie patrzyć, jak się to rozwijało dla przeciętnego człeka - przynajmniej od momentu oficjalnego pojawienia się choroby w Polsce. Co wtedy robiłam i jak się to miało do oficjalnych danych epidemicznych. 

12.03 - WHO ogłasza pandemię

środa, 1 stycznia 2020

Coraz dalej od gier

Ups, rok mi się zgubił. ;)

* poniżej: fragment zaczęty w styczniu 2019 i zapomniany-niedokończony*

I znowu będzie "narzekanie". Końcoworoczne, trochę o wyzwaniu, a trochę o grach ogółem.

Z jednej strony, zabrnęłam w wyzwaniu dość daleko (dalej, niż się spodziewałam koło lipca...). Połowa 10x10 ukończona (a z drugą połową brakowało bardziej chęci współgraczy niż czasu...); 100x(GtR + Taluva + EmDo) ukończone, choć chyba tylko dzięki wliczeniu gier online - i znowu, problemem nie był czas, tylko dziwna niechęć współgraczy do tych gier.

Do połowy roku już wiedziałam, że pewnych rzeczy na wyzwaniu praktycznie na pewno nie odhaczę, bo już przestały dane gry mieć dla mnie znaczenie; TWoM, Assyria, Parlettgames... Karmaki i Wierteł mi trochę szkoda, wciąż są gdzieś na liście do zagrania. Ale wciąż trzeba się ich najpierw nauczyć. ;) Także do gier solo się nie przekonałam, stwierdziwszy, że chyba bardziej mi zależy na innych solowych rozrywkach. Zwłaszcza o mniejszym czasie setupu.

Poznałam mało gier. W drugiej połowie roku zupełnie się nawet nie starałam; ani nie był to dla mnie priorytet, ani, tbh, jakaś szczególna przyjemność. Rozpoznasz mechaniki, zagra się pewnie nawet przyjemnie, i... zapomnisz, bo gra się niczym specjalnym nie wyróżnia. Wolę ogrywać sprawdzone gry. Nawet może nie są lepsze (a podobnie dobre i równie porządnie zaprojektowane) ale odpada czas potrzebny na poznanie zasad. W święta próbowaliśmy rozgryźć jeden z nabytków Kuby; filmiku z zasadami znaleźć się nie dało, instrukcja nie była tak oczywista, jak byśmy chcieli. Chyba ogarnęliśmy jak trzeba grać; pewnie nawet byłoby to przyjemne (w końcu nie zagraliśmy z przyczyn niezależnych ;)). Lekkie euro z jakimś tam klimatem i kostkami. Takie jak wiele innych, równie ładnie wyglądających i dobrze przemyślanych. Ale to już przestało mi wystarczać.

Oddalam się od planszówek. I to nawet nie w kierunku gier komputerowych. W Portala jeszcze od czasu do czasu pykam, czasem zacznę jakąś poleconą przygodówkę (ale nie wciągają zwykle na dość, by chciało się skończyć). Na komórce i na przerwach w pracy bawię się grami pokroju rummikub. Czasem mam ochotę na puzzle. Próbowałam odrobiny kodzenia. Chyba jednak najbardziej poszłam w stronę grywalizowanej "nauki języków", tj. duolingo (i dawniej memrise). W cudzysłowiu, bo sama apka czy witryna daje dosyć mało; mało kontekstu, mało ćwiczeń i jasnych wprowadzeń do danych tematów (przynajmniej w kontekście języków, które mnie interesują). Ale fakt faktem, Duo daje odrobinę poczucia jak z gry.

*** koniec fragmentu ***

...więc wracając do podsumowania ostatniego roku.
2019 minął cicho i dosyć bezgrowo. I - wciąż niespecjalnie mi to przeszkadza. Jak już rok-półtora temu zauważyłam, oddalam się. Zaczęłam grać w parę komputerowych tytułów, a namiętnym przerywnikiem na komórce stały się kulki (i znów odbiłam się od Duolingo), na BGA bywałam sinusoidalnie i znowu głównie po Hanabi. Od hanjie odeszłam, sudoku jeszcze czasem okazjonalnie, w grudniu i styczniu układałam puzzle na żywo. Parokrotnie próbowałam projektować coś typu gier miejskich / grywalizowane catch'em'all, w jednej przykonwentowej powiedzmy wzięłam udział. W późniejszej części roku zakręciłam się wokół seriali kryminalnych; każda sprawa i ogólne wątki tychże w sumie są osobliwą formą gry, a już na pewno stanowią natchnienie do tworzenia własnych zagadek kryminalnych - a to już niby gra.