czwartek, 28 września 2017

Downtime a "real life"

Jestem mistrzynią downtime'u. Powie to każdy, kto grał ze mną w choć jedną grę wymagającą optymalizacji - a czasem też w te gry, które teoretycznie nie wymagają. Po prostu nie mogę NIE rozważyć każdej opcji, żeby nie czuć się potem sfrustrowana - a to trochę zajmuje, jeśli opcje są bliskie równoważności.

Cecha ta ma zresztą coś wspólnego z moim zachowaniem poza grami. Bo na coś trzeba się wreszcie zdecydować, w którą stronę iść, co ze sobą zrobić. A opcje wszystkie mają spore szanse "być najlepszymi", każda otwiera jakieś drzwi, każda jakieś drzwi może ciut przymknąć.

Czyt. Jestę magistrę i nie mam zielonego pojęcia, co z tym zrobić. xD