wtorek, 17 kwietnia 2018

Powroty

Dawno, dawno temu...

Na tym jednym Essen, na którym byłam, kupiłam sobie stare niemieckie Torres - głównie po to, by grać na nim w Santorini, no i dlatego, że wspomniano mi, że to dobra gra jest. I na jakiś sposób pewnie jest. Miałam wreszcie okazję w nią zagrać, w gronie 4-osobowym.
Ale, o rany, ale ta gra się brzydko zestarzała - kłuje w oczy nieintuicyjność zasad (albo angielskiej i nieoficjalnej polskiej instrukcji - not sure...). Mam wersję z tekstem i obrazkami na kartach, ale te obrazki w wielu przypadkach wręcz zmylają co do znaczenia karty (a kilka jest bardzo podobnych do siebie).

Lata temu grałam też w Argent: The Consortium, na trzy osoby, i pamiętam, że - poza wrażeniem mega móżdżenia przy rozgrywce - jest to gra o ciężkich zasadach, nieintuicyjnych, niezazębiających się. I nagle umówiłam się na nią znowu, zagraliśmy - dodatkowo z tłumaczeniem zasad przez osobę, która je dla odmiany znała wcześniej - i nagle te wrażenia negatywne znikły, zostawiając samo zadowolenie z gry, której temat całkiem fajnie współgra z mechaniką, zostawiając spore pole do manewru. Na tyle, by się zastanawiać nad kupnem. 

Zagrałam też nie tak dawno temu w Battlestara - po dłuższej przerwie, w dość zielonym gronie (na sześc osób tylko ja i Tomek znaliśmy grę wcześniej). I choć przegraliśmy jako ludzie, było to bardzo odświeżające, zagrać z kimś, kto nie ograł tej gry wzdłuż i wszerz, i komu wciąż sprawia frajdę po prostu granie w niewiele ponad podstawkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz