Ale jednocześnie ten tytuł dał nawet takiemu sucharowcowi jak ja odrobinę klimatu, miło wspominam "zasadzkę" i stwierdzenie, że nie ryzykujemy w którymś momencie. Odrobina poczucia jak z RPG-a w planszówce. To dla mnie wciąż dosyć mało - bo RPG zawsze będzie lepszy pod tym kątem - lubię otwarte światy, planszówka tego nie odda. Acz zagram jeszcze w TWoM. Może następne podejście do gry nie będzie tak żmudne... ale zapewne dość podobne. (Przeczytałam jedną opinię, że w tę grę najlepiej grać solo. No chyba bym się zanudziła wtedy. Nie mam nic do gier solo, ale... no nie wiem, chyba jednak żeby wydobyć ten klimat, potrzeba ludzi dookoła. A może raczej ludzi zajaranych grą - bo obu moim współgraczom TWoM podobał się bardziej niż mi.)
Tymczasem zagrałam znowu w Mombasę i znowu zachwyca mnie, jak potrafi w tym tytule współgrać taka mnogość mechanik. Instrukcję ma napisaną w miarę dobrze (mieliśmy tylko wątpliwość do drobiazgu związanego z książkami), wykonanie jest dobre (choć bawią żetony złota - i szkoda, że nie ma w polskim wydaniu/w Hexowym egzemplarzu pomocy gracza*). Plansza zajmuje sporo miejsca. W recenzjach czytam, że na dwie osoby trochę mało się dzieje na planszy - smuteczek - ja grałam na 3 i na 4, i było w sam raz. Chyba dosyć ciężko o euro nie-rosenberga, które jest cudowne także na 2 osoby (zwłaszcza jak Feld Cię nie zachwyca :P). A może to już taka cecha sucharów, że wymagają pośredniej, ale jednak interakcji większej ilości graczy.
* Edit: są, tylko ja jestem ślepa.